Zastanawialiście się kiedyś z jakiego powodu ludzie tak duża mówią?
Podobno kobiety potrzebują dziennej dawki około 20000 słów a mężczyźni
około 10000. Chociaż znalazłam informacje o badaniach, które wskazują na
to, że kobiety wypowiadają około 16000 słów dziennie, a mężczyźni około
15000. I szczerze mówiąc wcale mnie ta niewielka różnica nie dziwi, bo
obserwując ich w pracy, tudzież na imprezie, to powiedziałabym, że
brylują wręcz w towarzystwie i człowieku nie próbuj nawet się wtrącić, bo
i tak się nie wciśniesz. Natomiast dom, to miejsce gdzie mogą odpocząć.
No sory, wiem, ale gdzieś muszą.
Ale nie chodzi mi o to, która
płeć pepla. Pytanie brzmi po co tyle gadać? Opowiadają, plotą,
wygłaszają mowę, rozprawiają, głoszą, informują, oznajmiają, trąbią,
rozpowiadają, szerzą, artykułują, powiadamiają, a przy tym nie słuchają
nikogo.
No bo jak można w takim hałasie cokolwiek usłyszeć. Wynika to z
tego, że łatwiej jest o czymś tylko mówić niż zrealizować to, o czym się
mówi. To taka zasłona dymna. Czasami jest to objaw zdenerwowania,
czasami to symptom "matki polki" - wszystkim trzeba dogodzić, no bo
głupio przecież posiedzieć w ciszy.
Pytają i nie czekają na
odpowiedź. Przez to rozproszenie uwagi nie zauważają istotnych
informacji i różnych okazji dla siebie, które natura nieustannie podsuwa.
Na
pewno mieliście taką sytuację, że próbowaliście coś rzec i za każdym
razem ktoś lub coś Wam przerywało, to był znak, sygnał, ostrzeżenie do
tego aby zamilknąć. Z jakichś powodów została przekazana Wam informacja
"zamilcz, nie teraz i nie tutaj".
Albo odwrotnie - założę się, że i takie zdarzenie mieliście nie raz. Parokrotnie Waszą drogę przecina nieznajomy
(po paru razach to już prawie znajomym jest), to również jest sygnał do
tego, by zawrzeć tą znajomość, ma on bowiem dla Was jakąś informację.
Pytanie brzmi: kto ową wydawałoby się przypadkową znajomość zawarł? Ja,
umówiłam się z naturą i czekam max do trzech razy (przy drugim symptomie
czujność moja jest już bardzo wzmocniona). I chciałam Wam powiedzieć, że
coraz lepiej radzę sobie z takimi doświadczeniami.
Tak samo
jest z Waszymi pragnieniami. Chcecie czegoś bardzo. Jest to Wasze gorące
życzenie. Super, zamiast rozprawiać o tym zrealizujmy je. I jeżeli go
nie przegadacie to zobaczycie bliskość realizacji celu.
Bo oto nagle
ktoś coś wspomni w waszym towarzystwie na ten temat, usłyszycie rozmowę
dwóch osób przy stoliku obok, w radiu ktoś zaśpiewa o tym piosenkę.
Słowem dostaniecie potwierdzenie, że jesteście na dobrej drodze. Warunek
jest jeden słuchajmy, obserwujmy zamiast gadać.
Koniecznie
realizujmy nasze pragnienia, gdyż jeżeli pozostaną niezrealizowane
stworzą całą masę niekorzystnych dla nas schematów.
Podam przykład:
jesteśmy na obiedzie i już od kilku dni mamy dziką ochotę na flaczki,
sushi, lody, szarlotkę lub szarlotkę z lodami, tatara, żurek, szampana,
no każdy niech coś sobie wymyśli. Ale dziwnym trafem znajomi z którymi
jesteście wpłynęli na Wasz wybór tak, że nie zamówiliście tego co
chcieliście lub kelner tak Was zanęcił daniem dnia, że przepadliście.
Zobaczmy co się dzieje? Po wyjściu z restauracji zaczynamy myśleć o
niezrealizowanym pragnieniu wyrzucając sobie, znajomym, kelnerowi, że
Was zmanipulowali, że to co jedliśmy nie było aż takie smaczne.
Zaczynamy odczuwać niedosyt, stratę, żal i oczywiście musimy o tym
poinformować kogo się da. W świat idzie tylko to, co iść nie powinno. A
dodatkowo wróci niebawem z impetem.
Dlatego apeluję słuchajmy i
obserwujmy. Realizujmy nasze życzenia zamiast tylko o nich mówić lub
żyć niezrealizowanymi, głośno o nich rozprawiając.
Jeżeli
znajdziecie 100 minut w trakcie długiego weekendu to koniecznie
oglądnijcie świetną komedię z Eddim Murphym w roli głównej pod tytułem:
"1000 słów" http://www.cda.pl/video/8734851/Tysiac-slow-online-2012-Lektor-PL-HD
Dzięki Wielkie za czytanie.
Ps. W trakcie długiego weekendu warsztatów nie będzie. Najbliższe w poniedziałek (5.05) o 10.00 i 21.00. Kontaktujcie się ze mną, aby się zapisać.