Kochani dzisiaj nie mój wpis, a cudownej istoty o imieniu Szymon, który odkrywa siebie i dzisiaj dzieli się z Wami bajką wziętą ze swojego życia.
Zapraszam....
"Strach – cichy zabójca marzeń.
Towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów. Jest jednym z
najmocniejszych uczuć jakie mamy. Kiedyś alarmował przed niebezpieczeństwem.
Używali go (i w sumie nadal używają) go czasem rodzice, gdy chcą uspokoić
rozbrykane dzieci.
Strach jest dla nas uczuciem tak zwyczajnym jak miłość czy
zaufanie, a jednocześnie równie destruktywnym jak nienawiść czy zazdrość.
W
czasach prehistorycznych baliśmy się dzikich zwierząt, w czasach
średniowiecznych – wiedźm i spalenia na stosie. W XXI wieku wydaje się że
strach przybrał znacznie bardziej subtelną formę.
Oczywiście katastrofy,
terroryzm, możliwości wojny są przerażające ale jednocześnie wydają się bardzo
odległe. Zwykle najbardziej boimy się rzeczy które mogą mieć bezpośredni wpływ
na nasze życie. Mówię tu o karierze, związkach, relacjach z ludźmi których
spotykamy na swojej drodze.
Od jakiegoś czasu zastanawiam się, jak to jest że w czasach
powszechnego dostępu do informacji, internetu, poradników wszelkiego rodzaju
dalej jest tak, że często nie jesteśmy w stanie zdobyć tego czego pragniemy, lub
nie umiemy zmienić obecnej sytuacji. I to nie dlatego, że z „technicznego”
punktu widzenia nie potrafimy, ale w wielu przypadkach dlatego, że w ogóle nie
zaczynamy działać.
Oczywiście, uwielbiamy narzekać na lewo i prawo na swoją
prace lub dzielić z innymi o tym jak nasz partner przestał już nas nawet
zauważać, ale jednocześnie nic z tym nie robimy. Henry David Thorou napisał kiedyś,
że „większość ludzi żyje w cichej rozpaczy”.
Ciężko się z tym nie zgodzić
ponieważ żyjemy w czasach w których znacznie łatwiej idzie nam przyznać się do
lenistwa niż do strachu. Nachodzi oczywiste pytanie: czego się boimy?
Oczywiście konsekwencji naszych decyzji oraz zmian które one wniosą. Jesteśmy
bowiem tak przedziwnie skonstruowani, że łatwiej nam założyć całą gamę
pesymistycznych scenariuszy, że w sumie lepiej się nie wychylać, bo przyszłość
może być znacznie gorsza od tego to co mamy obecnie.
Co zrobić gdy jednak tych zmian chcemy? Boimy się, ale jednak
nasza obecna sytuacja przeszkadza nam tak bardzo, że po prostu musimy coś z tym
zrobić. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że mamy tyle szans ile odwagi i trudno się
z tym nie zgodzić.
Największym problemem wydaje się ten pierwszy krok. Ale jak
go zrobić? Pozwól, że coś Ci opowiem...
Bajka o Osiołku
Dawno temu na starej farmie urodziło się małe źrebię. Jego
prawdziwa mama niestety zmarła przy porodzie, a z racji że nie miał nikogo Pan
Osioł i Pani Oślica postanowili go przygarnąć. Osiołek kochał swoich rodziców,
ale czuł że jest trochę inny od nich. Miał dłuższe kopyta i był znacznie
bardziej pokraczny od swoich rówieśników.
Pani Oślica bardzo kochała Osiołka,
opiekowała się nim jak mogła najlepiej i zawsze powtarzała, by był ostrożny, bo
nie chciała by sobie zrobił krzywdę.
Pan Osioł trochę się wstydził syna –
łamagi i często krytykował jego wygląd i brak upartości która (jak wiadomo)
jest cechą każdego szanującego się osła. Inne osiołki też często mu dokuczały, a
nawet podgryzały, bo uważały go za klasowe popychadło.
Osiołek czuł się bardzo
osamotniony, ale że kochał rodziców i chciał, by byli z niego dumni, dlatego też
całe po południa spędzał w książkach ucząc się jak być upartym. W szkole
okazało się, że nauka się opłacała, bo Ośli nauczyciele zaczęli doceniać jego
starania.
Gdy przyszły wymarzone wakacje Mama Osiołka i Tata Osiołka w nagrodę
zabrali go na pobliską farmę. Była to wielka nowoczesna farma z ogromna ilością
zwierząt. Były tam kury, gęsi kaczki, krowy, kozy i wiele, wiele innych. Jedna
grupa przykuła jednak uwagę Osiołka.
Za wysokim ogrodzeniem na pięknej polanie
pasło się stado koni. Ale jakież to były konie! Wielkie, umięśnione, a
jednoczenie smukłe i gibkie. Przechodziły z truchtu w galop i z galopu w cwał
tak szybko i z taką gracją, której Osiołek nigdy nie widział na oczy. Rodzice
osiołka zobaczyli jego podekscytowanie, ale bardzo szybko wytłumaczyli mu, że to
nie jest i nigdy nie będzie towarzystwo dla niego. Że on jest tylko małym,
głupiutkim osiołkiem, a to są Konie Królewskie. No i oczywiście żeby przestał
zawracać sobie głowę bzdurami, bo są ważniejsze rzeczy na świecie niż
irracjonalne marzenia.
Po powrocie z wakacji Osiołek cały czas myślał o koniach,
które widział i podświadomie czół, że coś go do nich ciągnie. Nie mógł
wytłumaczyć co, ale pragnienie nie odstępowało go ani na krok, aż do końca
szkoły. Rodzice Osiołka byli bardzo dumni z synka. Nie było dla niech problemem,
że już kompletnie nie przypominał osła oraz nie zachowywał się jak standardowy
osioł. Ważne było to, że nauka zaprocentowała i był we wszystkim tak uparty, że
chcąc nie chcąc Ośli Dyrektor musiał mu przyznać tytuł Osła Roku.
Rodzice
Osiołka mieli nadzieje, że teraz ich zdolny synek znajdzie sobie jakąś
bezpieczną i stabilną prace na farmie, miłą i spokojną oślice, założy rodzinę i
rozpocznie samodzielne życie. Osiołek jednak miał inne plany. Od długiego czasu
bowiem podkradał się ukradkiem na pobliską farmę, by móc podziwiać Królewskie
Konie. Któregoś dnia gdy tak stał i marzył jeden koń ze stada podszedł do niego
i zapytał? „A ty? Czemu tu tak stoisz?” „No bo ja... marze by być taki jak wy”
wypalił Osiołek. „A widziałeś się kiedyś w lustrze? Odpowiedział z przekąsem
koń i odszedł powoli kiwając łbem z niedowierzaniem.
Osiołek pobiegł do
najbliższej rzeki i po raz pierwszy uważnie przyglądnął się odbiciu w tafli
wody. Po raz pierwszy w życiu nie zobaczył osła, a pięknego, dorodnego Ogiera.
Na początku poczuł ogromną złość na rodziców, którzy przez całe życie wmawiali
mu, że jest tylko małym osiołkiem i nie warto jest marzyć o rzeczach których oni
sami nigdy nie osiągnęli i nigdy już nie osiągną.
Potem jednak uspokoił się i
uświadomił, że Mama Oślica i Tata Osioł dali mu wszystko co potrafili i co
uważali będzie najlepsze dla niego. Zrozumiał też, że to, że oni są inni nie
zmieni wcale jego uczuć, ale to było jego życie i miał prawo zdecydować jak je
chce przeżyć. Nasz „Osiołek” doskonale już wiedział czego pragnął. Należało
jedynie pokonać ogrodzenie.
Pewnego dnia postanowił spróbować. Nie wiedział czy
jest gotowy, ale przygotowywał się do tego skoku bardzo, bardzo długo. Gdy stał
na polanie nie czuł już strachu, a raczej podniecenie przed tym co nastąpi. Był
spokojny i jednocześnie bardzo skupiony. Zaczął powolny stęp, po nim nastąpił kłus,
potem galop i cwał. Konik biegł tak szybko jak nigdy dotąd. Gdy ogrodzenie było
wystarczająco blisko wybił się i skoczył....
Zastanawiasz się pewnie teraz jak się kończy ta bajka. Bardzo
chciałbym ci powiedzieć, że konik przeskoczył i jest teraz wśród swoich. Problem
jest taki, że nie mam zielonego pojęcia jak to wszystko się kończy. Ty musisz
wybrać w co chcesz uwierzyć. Nikt tego przecież za ciebie nie zrobi. Tak jak w
życiu. Ja wybieram wiarę, że konikowi udało się spełnić marzenia i jest
teraz bardzo szczęśliwy.
Jest jeden problem z przezwyciężeniem strachu. Nawet
jeśli zaczniesz działać nikt, absolutne nikt nie może zagwarantować Ci
powodzenia. Ja też nie mogę. Pamiętaj jednak, że w naszym życiu są rzeczy które
opłaca się robić i które warto. Nie zawsze rzeczy które warto robić będą się
opłacać (i nie zawsze te które się opłacają warto robić).
Czy warto jednak
walczyć o swoje marzenia. Absolutnie tak, ponieważ wtedy każdego dnia możesz
spojrzeć na siebie w lustrze z dumą i wiedzieć, że robisz wszystko, by je
zrealizować. Tym bardziej, że nie walczymy tylko dla siebie. Walczymy też dla
naszych dzieci (nawet tych przyszłych),
by nie musiały borykać się ze strachem, z którym my się borykamy. By z wiarą i
nadzieją parzyły w przyszłość.
Puk, Puk
Kto tam?
Strach
(Otwiera odwaga)
Strach uciekł.
ps. Życie jest drogą i tak naprawę tylko od ciebie zależy, czy
to będzie droga przez mękę czy może piękna przygoda, jedyna w swoim rodzaju.
Pamiętaj też, że zwykle tylko jedna decyzja dzieli cię od zmian, o których nawet
ci się nie śniło.... Na co więc czekasz?"
Szymon
Dzięki wielkie za czytanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz