I tak, gdy obudziłam się
ponownie w piątek (jeżeli ktoś nie czytał poprzedniego wpisu to proponuję to
zrobić, gdyż ten jest ciągiem dalszym: http://sznyterman.blogspot.com/2014/07/urodziny.html), dotarło do mnie iż najbliższe 12 dni =
WOLNOŚĆ i PRAWDZIWE WAKACJE. Zatem nasz wieczorno - weekendowy harmonogram
wyglądał następująco:
Piątek - impreza u znajomych.
Sobota - wycieczka rowerowa 22
km. Start i 5 h później meta w Suchej Beskidzkiej a pomiędzy: góry, doliny, pot
i piękne widoki.
Niedziela – tyłki opuchniętę od
rowerów więc dzień spędzony stacjonarnie. Wieczorna wizyta w „Ambasadzie
Śledzia”. Jak ktoś nie był to polecam serdecznie. Egzotycznie podany śledzik: np.
z mango i chili lub tatar ze śledzika z chrzanem plus zmrożona, gęsta jak syrop
wódka. Oczywiście swój zachwyt nad geniuszem, który połączył te smaki musiałam
przekazać personelowi.
Bo wiecie, ja mam chyba mniej kubków smakowych, bo
takiego zmysłu nie posiadam. I gdybym dostała takie wyzwanie: zrób coś z mango,
śledzia i chili to zapewne z mango ugotowałbym kompot, śledzia rzuciła na
talerz, a chili schowała do lodówki ( może by się później przydało Marcinowi, bo
ja nie lubię ostrych potraw).
Wracając po śledziku okazało się,
że trafiliśmy na zakończenie teatrów ulicznych. Oglądnęliśmy dwa ostatnie
godzinne spektakle. W domu byliśmy o 00.30. Piękne schow, zobaczcie sami.

Poniedziałek – wizyta u
znajomych.
Wtorek - przyjemny spacer po
Kazimierzu popołudniową porą.
Środa – cudowny dzień, moje
urodziny, morze odebranych życzeń, a na deser znajomi u nas na grillu.
Czwartek – wizyta u znajomych.
Piątek - pyszna impreza w
mieście ze znajomymi.
Sobota - wycieczka rowerowa 24
km. Start i meta 5h później w Szczawnicy, a pomiędzy góry, pot, piękne widoki,
Czerwony Klasztor, przełom Dunajca.
Wieczorem grill u sąsiadów.
Niedziela - tyłki opuchniętę od
rowerów więc stacjonarnie spędzamy czas. Popołudniowy wypad do Myślenic nad Zarabie,
gdzie przyjemnie brodziliśmy w rzece.
Poniedziałek - dziewczyny wracają
jutro. Koszę trawę.
Wtorek - sprzątam dom od dwóch
tygodni nie tknięty.
Tak, to były fantastyczne
wakacje dla wszystkich. Doszło również w tym czasie do odkrycia paru faktów i obalenia
paru mitów dotyczących mojego męża oraz moich córek, otóż:
- Zawsze myślałam, że to mój mąż
przejada cały nasz budżet domowy. Ha Ha, Dorota, nie wygłupiaj się z tym
myśleniem. Z drugiej strony zaś, gdy znam już fakty tajemnicą pozostaje jego
brzuch…
- Zawsze myślałam, że mój mąż po
sobie nie sprząta. Ha, Ha toż w porównaniu z dziewczynkami jest „perfekcyjną
panią domu”.
- Zawsze myślałam, że jak nie
ugotuję obiadu to Marcin umrze z głodu. A okazało się, że ugotowałam na 12 dni
to samo czyli "nic" i przeżył.
- Zawsze myślałam, że Marcin
jest przykładowym telemaniakiem, a
okazuje się, że naszym dzieciom nawet do pięt nie dorasta. I już wiem, komu
zawdzięczam rachunki za prąd.
Podsumowując: zmywarkę puściłam
w ciągu tego czasu tylko jeden raz i to tylko dzięki środowym gościom. Ponadto
po rozładowaniu zmywarki okazało się, że kubki nie mieszczą mi się na półce
(zazwyczaj kilka z nich jest w obrocie).
Do kosza na śmieci wrzuciłam tylko
jeden worek. Mogłam po prostu wyjść z domu. Nie musiałam na czas gotować, ba, w
ogóle nie gotowałam, nie musiałam wydawać posiłków, poleceń, wysłuchiwać racji.
Spędziłam mnóstwo cudownych chwil ze swoim mężem na rozmowach, spacerach,
wycieczkach i nie tylko.
I uwaga, ważne:
nie musiałam czekać, aby dzieci zasnęły lub nasłuchiwać czy aby ktoś, się nie
obudził (w tym miejscu polecam fantastyczny skecz doskonale oddający temat seksu,
gdy ma się już dzieci http://kabaretos.pl/kabaret/skecz/filmik/kabaret-limo-dziecko-przylapuje-rodzicow-na-sexie-wczasy-z-kabaretem-szczecin-2013/?id=2238).
Wkroczyła moi drodzy w nasze
życie droga zwana normalność. I wiecie co, okazuje się, że naszym dzieciom również
ta odmiana przypadła do gustu. Przyjechały uśmiechnięte, opalone, wyższe o
dobrych parę centymetrów, pełne wspomnień, wrażeń, szczerze mówiąc myślałam, że
tej nocy nie pośpię - tyle miały do przekazania.
Zatem drodzy rodzice, jeżeli
jeszcze tego nie zrobiliście, to z całego serca Wam polecam, wyślijcie swoją
dziatwę na kolonię, obóz, zimowisko lub do babci, dziadka, cioci, stryjenki czy
też pociotecznej kuzynki ze strony kogokolwiek i posmakujcie zaniedbanej
wolności, zarazem wprowadzając swoje dzieci w ten świat.
Nikt z nas przecież,
nie żyje za karę.
Dzięki Wielkie za czytanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz