A gdyby tak, naprawdę popatrzeć na życie jak na WIEEEELKĄ przygodę?
Gdyby na każdą przeciwność w życiu popatrzeć jak na przygodę?
Gdyby na to co Ci dzisiaj przeszkadza, popatrzeć jak na wielką przygodę?
Gdyby na niewygody, których doświadczasz, popatrzeć jak na wielką przygodę?
Gdyby na swoje słabości popatrzeć jak na wielką przygodę?
Gdyby na swoich wrogów popatrzeć jak na wielką przygodę?
Gdyby wreszcie na każde gdyby, popatrzeć jak na wielką przygodę?
Gdy zmienisz reguły wszystkie niskie wibracje zostaną, bo nie chodzi o to, by zostać świętym, one tylko zamienią się w przygodę - ty zmianą swojego podejścia, w wielką przygodę je zamienisz.
wyobraź sobie, że się standardowo złościsz, smucisz, czujesz zazdrość, frustrację, żal, niskie poczucie wartości, chorujesz itd, wyobraź to sobie - ja poczekam...
Już? Ok, jednak teraz, zamiast standardowego zachowania, dorzuć nowy element, no może dwa, po pierwsze powiedz do siebie: doświadczam złości, zamiast złoszczę się, doświadczam smutku zamiast smucę się, doświadczam zazdrości zamiast czuję zazdrość, doświadczam frustracji zamiast jestem sfrustrowany, doświadczam niskiego poczucia wartości zamiast mam niskie poczucie wartości, doświadczam choroby zamiast choruje itp.
Mów tak do siebie, dorzucając doświadczam do problemu, który Cię obecnie dotyczy, możesz śmiało parę razy powtórzyć tą kwestie, możesz powiedzieć ją po cichu, możesz powiedzieć ją głośno, możesz ją wykrzyczeć lub nawet wypłakać jeżeli emocje się pokażą, zaufaj sobie i rób to tak jak cię intuicja poprowadzi - ja poczekam....
Już? I co czujesz różnicę w mocy problemu, gdy doświadczam dorzucisz? Czujesz utratę jego rangi? Czujesz, że to chwilowe doświadczenie, a nie wyrok? Czujesz, że ty masz kontrolę nad nim, a nie on nad tobą?
Ok, to idźmy dalej, po drugie gdy problem stracił ważność, popatrz na niego jak na przygodę, możesz wyobrazić sobie, że ten problem na wycieczce życia cię doświadcza. Wyobraź sobie jak na niego patrzysz w nieznanych Ci okolicznościach, gdzie wszystko jest nowe i nieustalone? Patrz na niego z ciekawością dziecka, obserwuj co się wydarzy - ja poczekam....
I co? Jak ci poszło? Jaką moc miał problem zanim zacząłeś czytać, a jaką ma teraz? Kto jest panem sytuacji? Czy w nowych okolicznościach skupiłeś się może na kompletnie abstrakcyjnym rozwiązaniu - bo tak dzieci patrzą, dla nich niemożliwe nie istnieje? Czyżby naprawdę niemożliwe przestało istnieć? Czy można jeszcze nazwać problem problemem?
Sekret polega na tym, by zmienić percepcję, więc jeżeli zrobiłeś to ćwiczenie, to przyjmij moje gratulacje :), bo to wielka zmiana w twoim myśleniu, nawet nie masz pojęcia jak wielka...

Dzięki wielkie za czytanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz